60. Kobiety „We’re the Mutants” / Mutanty
Si, si, Marcello, si, si, znów zachwycili. O ile absurdem zachwycić można. Może piszesz do mnie z Kioto, może w Pucku surfujesz dziś to (prawie) polski bon-mot roku. Piękna miłosna piosenka. O miłości, hmm.., niecodziennej.
59. Jamie xx „Far Nearer” / Far Nearer
W styczniu The XX się rozpadało, w grudniu dowiedzieliśmy się, że przyjadą do Polski promować swój drugi album (premiera późną wiosną). Po drodze Jamie wskrzesił pewnego istotnego muzyka (sięgamy do miejsca 47), a następnie postanowił przypomnieć o swych parkietowych korzeniach. Aż nazbyt przesadnie euforyczne, rzec by można, biorąc pod uwagę dotychczasowy dorobek artysty. Czy tylko ja słyszę w tym balearic?
58. Toro y Moi „New Beat” / Underneath the Pine
Przecież wiedzieliśmy, że Chazwick pisze świetne kompozycje. Z troską o duch gatunku, New Beat zaprasza do interplanetarnego disco.
57. t-U-n-E-y-A-r-D-s „Bizness” / w h o k i l l
Tak jak Chazwick bawi się w retro, tak Merrill (na dodatek na nazwisko ma Garbus) antycypuje przyszłość, zaczynając tam, gdzie zatrzymali się tacy Vampire Weekend na przykład. Do tej pory nie wiem, o co chodzi w tym nagraniu. W związku z tym nie wiem też, czemu tak często pojawiało się w mym odtwarzaczu.
56. The Big Pink „Stay Gold” / Future This
Choć Stay Gold brzmi jak kopia Dominos (co niespecjalnie dobrze wróży całej płycie, która już w styczniu), moja sympatia do produktów szugejozopodobnych zwyciężyła nad zdrowym rozsądkiem.
55. Coldplay „Don’t Let It Break Your Heart” / Mylo Xyloto
Coldplay w wersji płaczliwej. Czym byłoby MOJE zestawienie bez patosu? Jeden z powodów, dla których we wrześniu będę stać na Stadionie Narodowym w pierwszym rzędzie. Świetnie poprawia humor, pomimo pewnej tandety wpisanej w konwencję, przywołującą Viva La Vida. Pytanie retoryczne: czy kiedykolwiek brzmieli bliżej U2 niż tu?
54. Cold Cave „The Great Pan Is Dead” / Cherish the Light Years
Wielki pan nie żyje. Najgłośniejszej nagranie podsumowania, frapujący mariaż agresji i wrażliwości, buntu i pokory.
53. Adele „Rolling in the Deep” / 21
A mówili, że już nikt nie sprzeda pięciu milionów płyt w Stanach. Co wystarczyło? Już o tym pisałem wcześniej, ale powtórzę: szczerość i brak kalkulacji. A, i złamane serce. Mogliśmy mieć wszystko, nie?
52. M83 „Reunion” / Hurry Up, We’re Dreaming
Podobnie jak w przypadku The Big Pink, jestem swoistym niewolnikiem konwencji. Wystarczy, że pan zakwili, elektronika zahuczy jak w latach osiemdziesiątych, słodkie pomiesza się z gorzkim, a Tomaszewski ma niemal płytę roku. Come on, join the joyride!
51. Vanbot „Lost Without You” / Vanbot
Robyn rośnie konkurencja. Na razie zauważyli ją nieliczni, ale czuję, że rok 2012 może być dla panny Vanbot przełomowy. Coś do łkania na parkiecie. Smutne disco.
50. Jamie Woon „Night Air” / Mirrorwriting
Jak pożenić soul z Burialem? Właśnie tak. Kto się w tym roku przy tym nie kochał, ten frajer.
49. Girls „My Ma” / Father, Son, Holy Ghost
Jedenaście numerów, jedenaście przebieranek. Tu jako kowboje, opłakujący chorobę matki.
48. OK Go „All Is Not Lost” / of the Blue Colour of the Sky
Takie utwory powinny zapewnić im nieśmiertelność. Zupełnie nie w ich stylu, tym bardziej wskazuje, że mają nieograniczone możliwości. Plastyczność samej kompozycji łączy się z plastycznością obrazu jej towarzyszącego. Czasy biegania po bieżniach wydają się tak dalekie.
47. Jamie xx vs Gil Scott-Heron „I’ll Take Care of You” / We’re New Here
Zastanawiam się, czy nie za nisko. Pierwsze spotkanie i cudowne odrętwienie – przegrany, ale pełen wiary głos Scott-Herona robi piorunujące wrażenie na tle wskroś nowoczesnej aranżacji Jamiego. Blues i electro: niezależnie po której stronie barykady jesteśmy, chodzi nam o to samo. Gil, RIP.
46. Wu Lyf „Dirt” / Go Tell Fire to the Mountain
Im z kolei udała się rzecz niezwykła: choć w ich twórczości nie ma na wskroś oryginalności, to jednak przyporządkowanie poszczególnych elementów do konkretnej kategorii sprawia trudność. Jeden z nielicznych powodów, dla których brytyjskie gitarowe granie w tym roku nie umarło w niełasce.
45. Antlers „I Don’t Want Love” / Burst Apart
Nie udało się. Jeszcze poprzedni krążek był raportem, dokładnym, zbyt introwertycznym, zbyt prawdziwym, ale raportem z umierania najbliższej osoby. Śmierć udało się odegnać, rozstania – sądząc po tytule utworu promującego nowy album Antlers – już nie. Próżne zaklinanie rzeczywistości. A ja nadal mam wrażenie, jakbym kogoś podglądał.
44. Lykke Li „Love Out of Lust” / Wounded Rhymes
Nie jest to na pewno najbardziej znamienite nagranie na nowym krążku uroczej Szwedki. O tym, że Love Out of Lust trafiło do zestawienia zadecydowały raczej względy niemerytoryczne. W marcu na ripicie, chociaż tak mogłem odbić sobie taniec, który się już nie zdarzył.
43. The Car is On Fire „Lazy Boy”
Dość smętów. Lazy Boy przypomina o tuzach mego dzieciństwa, by wspomnieć choćby Papa Dance. Nowy skład, nowe nadzieje. Pop najwyższej klasy. Ktoś napisał, że czwórka TCIOF może ustawić do kąta samych Phoenix. Życzę im tego z samego serca. Swoją drogą, w ile postaci są w stanie się jeszcze wcielić? Jak jeszcze przepoczwarzyć? Can’t Cook? A kogo to obchodzi?
42. Pati Yang „Hold Your Horses” / Wires and Sparks
Miłości do ejtisów wciąż dalszy. Może mniej efektownie niż na wspomnianym już wcześniej Near to God, ale chyba bardziej panoramicznie, ba: rzec można, że bardziej odważnie, w tym numerze zdaje się zmieściła się cała orkiestra. Powtórzę to: szkoda, że tylko dla trzech osób.
41. M83 „Ok Pal” / Hurry Up, We’re Dreaming
No proszę, nie ma żadnego obrazka na jutjubie. Antony zawsze lubował się w dziwnych motywach przewodnich, tu te niecodzienne partie ustawiające cały numer stanowią pozycję wyjściową dla młodszego od dwadzieścia lat kuzyna St Elmo’s Fire.
***
W następnej odsłonie: więcej Lady Gagi, więc Foster the People, Snow Patrol, Friendly Fires, Neon Indian i dopiero pierwszy (z czterech!) numerów z zaskakującej polskiej płyty.
Filed under: Podsumowania | Tagged: Adele, Antlers, Cold Cave, Coldplay, Gil Scott-Heron, Girls, Jamie Woon, Jamie xx, Kobiety, Lykke Li, M83, OK Go, Pati Yang, Piosenki, podsumowanie 2011, t-U-n-E-y-A-r-D-s, The Big Pink, The Car is on Fire, Toro y Moi, Vanbot, Wu Lyf | Leave a comment »