Dekalog na XXI wiek („Tlen” reż. Iwan Wyrypajew, dyst. Stowarzyszenie Nowe Horyzonty)

W tym pozbawionym de facto fabuły eksperymencie Iwan Wyrypajew podejmuje grę z konwencją, toposami i tropami – melodramatyczna sytuacja wyjściowa (Sieńca, facet z małego miasteczka, zabija swoją kobietę łopatą, bo ta nie miała niezbędnego Sieńce tlenu i nawiązuje romans z tajemniczą, rudowłosą Saszą) stanowi podstawę szeregu nawiązań, skojarzeń i imitacji. To raczej gra komputerowa, z poszatkowaną narracją, niż film – w każdej chwili może nas wyrzucić do kolejnego/poprzedniego etapu. Obrazy migoczą, zmieniają się nieustannie, bulgoczą i giną. Enter/CTL+C/CTL+V/Delete. Wszystko opakowane w coś w rodzaju dialogu z Dekalogiem – dziesięć teledysków, dziesięć ścieżek, jak dziesięć indeksów na płycie, zatytułowanych, odtwarzanych (prawie) bez zakłócenia kolejności, dziesięć przypowieści, dziesięć historii bez wyraźnego początku, bez jednoznacznego końca, skandowanych/rapowanych/opowiadanych w studio nagraniowym przez kolesia o aparycji drechola i zmysłową, choć zapiętą pod szyję, dziewczynę (ulubieni aktorzy Wyrypajewa: Aleksiej Filimonow i zjawiskowa Karolina Gruszka – jestem w mniejszości tych, którzy uważają, że Gruszka w tym wcieleniu jest znacznie bardziej ponętna niż jako karminowa Sasza). W tle: konflikt miasto – przedmieście, 11 września, energia jądrowa skomercjalizowany Zachód i próbujący go dosięgnąć Wschód i milion innych podstawowych problemów (tych motywów jest chyba jednak za dużo, trudno odgadnąć, jaki jest sens niektórych partii narracji, przy założeniu oczywiście, że sens miał być). I pytania o podstawowe kwestie, o tytułowy tlen, który umożliwia wszystko i którego brak tak dotkliwie przeszkadza. Nie da się ogarnąć każdej klatki, każdego elementu tych pędzących bez wytchnienia puzzli (osobom, które biegle władają rosyjskim będzie łatwiej, bo nie trzeba skupiać uwagi na błyskawicznie zmieniających się napisach), wiele rzeczy umyka, ale nie ma to najmniejszego znaczenia. Nasycenia treścią właściwie nie ma, jest za to przesycenie, przehiperbolizowanie formy, obezwładniającej, chaotycznej i frapującej. A już po wszystkim pojawia się skojarzenie z Wojną polsko-ruską (szczególnie w kontekście braku jednoznaczności i zalewu wpływów, próby ukazania bezkresnej popkultury XXI wieku), i – niestety – od strony realizacyjnej polski film wypada niestety gorzej. Dla jednym Tlen będzie fantastyczną odmianą, dla innych: przeintelektualizowanym pierdem. I podejrzewam, że o to właśnie Wyrypajewowi chodziło, gdy mówił, że chce wywrócić widzowi punkt widzenia do góry nogami i zakwestionować aktualnie panujący dyskurs.

7/10