Słodko-gorzkie piosenki roku 2009

Ścieżki roku 2009 – kolejność przypadkowa, choć na czele piosenki czołowe.

Jack Peńate „Tonight’s Today”

Za zmarnowany luty i wakacyjną sambę zimą.

Animal Collective „Brother Sport”

Za to, że bendonc ciamajdom, uwierzyłem, że wymiatać w siatkę mogę. I za tą pieprzoną afirmację życia, zupełnie wbrew ostatnim 12 miesiącom. I że nawet niemowlęta rozumieją, że to wspaniała piosenka.

Frankmusik „Better Off As Two”

Za syndrom Ricka Astleya.

Camera Obscura „French Navy”

Za wiosnę i watę cukrową. I biblioteki.

Marmaduke Duke „Rubber Lover”

Za spełnienie marzeń każdego radiowca: soczyste 2 minuty, które zmieścisz zawsze, z małą pomocą Billy’ego Joela

Virgins „Teen Lovers”

Za cudne nawiązanie do Hall and Oates.

Passion Pit „The Reeling”

Za kolorową bombę.

Memory Tapes „Bicycle”

Za zapowiedź Nowego.

Gaba Kulka „Niejasności”

Za najlepszą rozmowę roku.

Atlas Sound feat. Noah Lennox „Walkabout”

Za kwaśną przygodę, przewrotne piękno.

La Roux „Bulletproof”

Za to podbicie w refrenie.

Chew Lips „Solo”

Za rewers „Zero”.

Yeah Yeah Yeahs „Zero”

Za rewers „Solo”. Nie, no pewnie, że za taniec.

Bad Light District „Streets of Frozen Phantoms”

Za lżejszy listopad.

Phoenix „1901”

Za to, że im piekielnie zazdroszczę.

Golden Silvers „True Romance”

Za ironię.

VV Brown „Shark in the Water”

Za pokazanie wielkiego F-word wszystkim śpiewającym hype’owanym Angielkom. I ZA REFREN!

Andy „Nic z tego nie będzie”

Za osiem lat cierpliwości.

Calvin Harris „I’m Not Alone”

Za radio Eska.

Bat for Lashes „Daniel”

Za najlepszy radiowy singiel tego roku, którego nie grał RMF.

Emiliana Torrini „Jungle Drum”

Za najlepszy radiowy singiel tego roku, który grał RMF (i był na pierwszym miejscu w Niemczech).

St. Vincent „Actor out of Work”

Za tnącą słodycz.

Big Pink „Too Young Too Love”

Za hałas.

The Drums „Let’s Go Surfing”

Za Kalifornię.

The Pains of Being Pure at Heart „This Love Is Fucking Right”

Za każdą piosenkę z debiutu.

Nathalie and the Loners „VOD”

Za niespodziankę i talent. Powtórzę: talent.

The Horrors „Scarlet Fields”

Za zawstydzenie Editors.

Jamie T „Sticks ‚n Stones”

Za przebojowość.

Little Boots „New in Town”

Za rozczarowanie.

Just Jack „Doctor Doctor”

Za motyw przewodni.

Esser „Headlock”

Za niereformowalnego białasa.

Grizzly Bear „Two Weeks”

Za wszystko.

A jeśli nie znaleźliście tu swych faworytów, już jutro lista albumów roku. I pewnie nie zdradzę zbyt dużo, zdradzając, że niektórzy z tego zestawienia pojawią się i na liście albumowej.