Słodko-gorzkie kinowe podsumowanie 2009 – top 30

Znamienne, że nie wszystkie filmy, które „na gorąco” otrzymały wysokie noty, znajdują się w tym zestawieniu. I odwrotnie: te z gorszymi notami pojawiają się w podsumowaniu całkiem wysoko. Zapraszam do lektury – hasło „Zobacz więcej” stanowi odnośnik do szerszej recenzji filmu opublikowanej na blogu.

——

Wyróżnienia specjalne

Karolina Piechota w „Drzazgach” Macieja Pieprzycy – za dojrzały portret dziewczyny, która chce uciec od przygotowanego dla niej scenariusza. Zobacz więcej.

Rebecca Hall w „Vicky Christina Barcelona” Woody’ego Allena – za to, że zjadła na śniadanie całą resztę obsady. Zobacz więcej.

Charlotte Gainsbourg w „Antychryście” Larsa von Triera – za to, że z nawiązką zdała zupełnie niepotrzebny test na wytrzymałość fizyczną i psychiczną, który zafundował jej reżyser. I że potem zdołała nagrać szalenie optymistyczną płytę. Zobacz więcej.

Brad Pitt w „Ciekawym przypadku Benjamina Buttona” Davida Finchera – Za charakteryzację. Tylko. Zobacz więcej.

Meryl, Philip, Amy oraz Viola w „Wątpliwości” w reż. Johna Patricka Shanleya – za koncertowy kwartet. Zobacz więcej.

—–

30. Tulpan, reż. Sergiej Dworcejow

Za eksperyment na kaukaskim stepie i dotknięcie czegoś absolutnie obcego chłopcu z Warszawy. I za najlepszą zwierzęcą rolę w kinie w tym roku (wielbłądzica). Zobacz więcej.

29. Oszukana, reż. Clint Eastwood

Za władzę, która niszczy obywatelom życie. Szczególnie tak pięknym. Zobacz więcej.

28. Cichy chaos, reż. Antonio Luigi Grimaldi

Ża to, że koniec może być początkiem. I za to, że ten obraz nie jest zrobiony na klęczkach do tematu. Zobacz więcej.

27. Millenium, mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, reż. Niels Arden Oplev

Za rasowy thriller, z nieprzepracowaną traumą narodową w tle.

26. Gran Torino, reż. Clint Eastwood

Za niemizdrzenie się do widza i przedstawienie świata, gdzie „tak” znaczyło „tak”. Zobacz więcej.

25. Wojna domowa, reż. Stephan Elliot

Za najlepszą komedię roku 2009, choć tak bardzo nie na czasie. Zobacz więcej.

24. Spotkanie, reż. Thomas McCarthy

Za odważną tezę, że Stany Zjednoczone nie umieją poradzić sobie ze światem po 11 września. I za wspaniałą rolę Richarda Jenkinsa. Zobacz więcej.

23. Slumdog. Milioner z ulicy., reż. Danny Boyle

Za zniewalającą pierwszą scenę i dalsze ładne obrazki. Zobacz więcej.

22. Frost/Nixon, reż. Ron Howard

Za odrażającą walkę dwóch kanalii: politycznej i medialnej. Zobacz więcej.

21. Do Czech razy sztuka, reż. Jan Hřebejk

Za to, że Polacy nie potrafią ze zrozumieniem przyglądać się ludzkim potknięciom. A Czesi zupełnie odwrotnie.

20. Jeszcze nie wieczór, reż. Jacek Bławut

Za pamięć. Zobacz więcej.

19. Obywatel Milk, reż. Gus Van Sant

Za nie do końca udaną próbę zdefiniowania wolności. I za Seana Penna. Zobacz więcej.

18. Zero, reż. Paweł Borowski

Za dyscyplinę i utrzymanie wielopoziomowej konstrukcji w ryzach. Zobacz więcej.

17. Królik po berlińsku, reż. Bartosz Konopka

Za absurd zwierząt uwięzionych w politycznym potrzasku.

16. Wojna polsko-ruska, reż. Xavery Żuławski

Za odwagę. I za Borysa Szyca. Zobacz więcej.

15. Gomorra, reż. Matteo Garrone

Za przenikliwy obraz zerojedynkowego świata włoskiej mafii. Zobacz więcej.

14. Tatarak, reż. Andrzej Wajda

Za prawdę i za zwyczajność śmierci. Zobacz więcej.

13. Nad jeziorem Tahoe, reż. Fernardo Eimbcke

Za zwodzenie, że to tylko pozornie film o niczym, z wyśrubowaną do granic możliwości zabawą formą. Zobacz więcej.

12. Mikołajek, reż. Laurent Tirard

Za powrót do dzieciństwa. Zobacz więcej.

11. Bękarty wojny, reż. Quentin Tarantino

Za przewrotność i brak szacunku do historii. Zobacz więcej.

10. Zniknięcie, reż. Erik Poppe

Za intensywność w ukazaniu, że zemsta może doprowadzić do obłędu. Za Skandynawię po prostu. Zobacz więcej.

9. 500 dni miłości, reż. Marc Webb

Za wykorzystanie The Smiths w filmie i za (wreszcie) normalnego bohatera przewodniego. Zobacz więcej.

8. Wino truskawkowe, reż. Andrzej Jabłoński

Za pierwszorzędny klimat i brzydkie mordy. Zobacz więcej.

7. Zapaśnik, reż. Darren Aronofsky

Za rany na ciele Mickeya Rourke’a, co do których nie mamy wątpliwości, że są prawdziwe. Zobacz więcej.

6. Milczenie Lorny reż. Jean-Piere Dardenne, Luc Dardenne

Za wnikliwą obserwację uprzedmiotowienia imigrantów. Zobacz więcej.

5. Dom zły, reż. Wojciech Smarzowski

Za rozwój i za wszechobecne gówno. Zobacz więcej.

4. Droga do szczęścia, reż. Sam Mendes

Czy tak potoczyłyby się wspólne losy Jacka i Rose, gdyby zdołali uratować się z tonącego Titanica? Zobacz więcej.

3. Biała wstążka, reż. Michael Haneke

Za ostateczne przypieczętowanie statusu najważniejszego reżysera naszych czasów. Zobacz więcej.

2. Rewers, reż. Borys Lankosz

Przecież wiadomo za co. Przede wszystkim za najlepsze bon-moty w polskim kinie w 2009 roku. Zobacz więcej.

1. Walc z Baszirem, reż. Ari Folman

Za to, że ten jedyny raz w tym roku pan musiał wyprosić mnie z kina, długo po zniknięciu napisów końcowych. Zobacz więcej.

—-

Wszelkie uwagi mile widziane. Próba wykorzystana do podsumowania: 69 filmów wyświetlanych w polskich kinach w 2009 roku.

Jeszcze nie czas, jeszcze nie wieczór (czyli o filmie Jacka Bławuta, dyst. Fundacja Film Polski)

Jacek Bławut to przede wszystkim uznany i wielokrotnie nagradzany na światowych festiwalach dokumentalista. Jeszcze nie wieczór to jego pierwsza pełnoprawna fabuła, która w sumie od dokumentu aż tak daleko nie ucieka, co z kolei wzbudza pewne wątpliwości. Ale po kolei.

Jerzy (nagrodzony w Gdyni Jan Nowicki) przyjeżdża do domu starego aktora w Skolimowie, by w spokoju naładować akumulatory. On sam spokojny jednak nie jest: dzień zaczyna i kończy butelką wódki, na wysuszoną pewność siebie (cwaniactwo?) próbuje wyrwać pracującą tam pomoc (jak zwykle frapująca i temperamentna Sonia Bohosiewicz). Jego starsi koledzy stanowią dla niego tylko i wyłącznie balkoniki, alzhaimery i parkinsony. Jerzy szarżuje, bo wie, że czeka go dokładnie taki sam los, jak pensjonariuszy, że niedługo może zniknąć. Próbując pobudzić zanurzone w marazmie starości towarzystwo wpada na pomysł, by w pobliskim więzieniu wystawić Fausta.

W Jeszcze nie wieczór przemijanie, zapomnienie zostało pokazane bez fałszywej nuty, bez dorabiania ideologii szczęśliwej starości. Żadnych koronek, herbatek, krzyżówek. Widzimy schorowanych, smutnych ludzi, którzy kiedyś byli mistrzami estrady, uwielbianymi przez tłumy – dziś  czekają na swą ostatnią, być może najważniejszą rolę. Pomarszczone ciało stwarza ograniczenia, które uniemożliwiają zwyczajne funkcjonowanie. Każdy musi na kogoś liczyć, każdy ma kogoś do podtrzymania, ukojenia, pocieszania. Egzystują na granicy godności i samotności, zachwycają się zdjęciami z młodości, w starannie przygotowanych makijażach ukrywają ból i lęk, sprawiają wrażenie zwichrowanych psychicznie. Starość odebrała im wiele, być może wszystko. Nie wszystkich znam, nie wszystkich kojarzę. To jeszcze bardziej przeraża, bo dla pokolenia moich rodziców byli niekwestionowanymi gwiazdami, czystymi, pięknymi, żywotnymi, wiecznymi.

Pisałem, że obraz balansuje na granicy fabuły i dokumentu. Prawda miesza się z fikcją, życie ze śmiercią. Danuta Szaflarska gra Barbarę, opiekującą się nieporadnym mężem. Beata Tyszkiewicz, jako arystokratka Róża, nie wychodząca z pokoju, w którym na stole muszą znajdować się obowiązkowo świeże róże i wyśmienite cygara, grywa z dystansem swego filmowe emploi, niewdzięcznej i rozkapryszonej, dystyngowanej damy. Ale rzeczywistość dosięga scenariusza, gdy Nina Andrycz przyjeżdża do Skolimowa, by zaszczepić w dawnych towarzyszach nadzieję. Teresa Szmigielówna i Ewa Krasnodębska (powracająca po czterdziestu latach na ekran), niegdyś ekranowe piękności, grają same siebie, a może po prostu są? Podobnie Irena Kwiatkowska, przerażająco nieobecna, żyjąca we własnym świecie – sceny z jej udziałem są porażającym potwierdzeniem, że przemijanie nie zwraca uwagi na żywotność i aktywność. Bezradny, uwięziony w niegdyś posłusznym, gibkim ciele Witold Guca, najpopularniejszy i najbardziej utalentowany polski tancerz po drugiej wojnie światowej, właściwie czeka na ostatni dzwonek. Wieńczysław Gliński pojawia się w swej ostatniej roli przed śmiercią, dla niego – i nie tylko dla niego – Faust będzie szansą na choć chwilowy powrót. Nawet postać odgrywana przez Nowickiego tak naprawdę jest samym Nowickim: Jerzy kojarzony jest przez pensjonariuszy i personel domu jako Wielki Szu…

Niektórzy z obecnych na planie aktorów (w tym wspomniana już Irena Kwiatkowska) zdają się nie rozumieć, że grają w filmie. Brak wyraźnie zarysowanych granic pomiędzy rzeczywistością a filmowa kreacją wzbudza wątpliwości, co do tego, czy obraz nie ingeruje zbyt nachalnie w Życie, prywatność. Trzeba jednak przyznać, że nawet jeżeli tak jest, to Bławut nie robi tego dla szukania taniego poklasku. Z właściwą dokumentaliście werwą decyduje się na odwzorowanie prawdy w skali 1:1, ze wszystkimi muldami i kantami, nawet jeśli jest ona nieprzyjemna, bo dotyczy wszystkich nas. Dlatego film przede wszystkim wzrusza, być może nawet egoistycznie. Płacząc nad bohaterami, płaczemy nad samymi sobą. A jednocześnie, gdzieś w tle tli się optymizm. Dopóki sztuka zachowa ciągłość, dopóty nie znikniemy. Przecież jeszcze nie wieczór…

6.5/10